czwartek, 26 czerwca 2014

Info



Objawy boreliozy


Borelioza najczęściej objawia się w postaci rumienia na skórze. Ale choć nie wszyscy o tym wiedzą, bakteria z rodzaju Borrelii może spowodować wystąpienie objawów praktycznie z każdego narządu. Postaci narządowe choroby są dużo groźniejsze niż miejscowe zmiany skórne, mają także mało charakterystyczny przebieg i pojawiają się dużo później, a nie bezpośrednio po ugryzieniu przez kleszcza, co utrudnia rozpoznanie i późniejsze leczenie.



1. Fazy boreliozy

W obrębie choroby z Lyme wyróżniamy 3 fazy kliniczne: wczesną miejscową (ograniczoną), wczesną rozsianą i późną.
Pierwszą typową kliniczną manifestacją pierwszego okresu choroby jest rumień wędrujący. Pojawia się zwykle pomiędzy 7. a 14. dniem od ugryzienia, choć zdarza się, że występuje dopiero po 5-6 tygodniach lub wcale.
Pseudochłoniak boreliozowy, będący niebolesnym naciekiem zapalnym w miejscu pokąsania przez kleszcza, jest alternatywnym obrazem klinicznym pierwszej fazy. Występuje głównie na płatku ucha, sutku lub na mosznie.
Znaczna liczba pacjentów pediatrycznych z boreliozą rozwija postać wczesną rozsianą choroby, której najczęstszym objawem są liczne rumienie będące wynikiem bakteriemii (obecności bakterii we krwi). Zmiany wtórne są zwykle mniejsze niż zmiana pierwotna. Często towarzyszą im objawy grypopodobne z powiększeniem obwodowych węzłów chłonnych (limfadenopatią).
Niezwykle rzadko dochodzi do rozwoju aseptycznego zapalenia opon mózgowych czy też zapalenia serca z różnego stopnia blokami przedsionkowo-komorowymi (mniej niż 1 proc.).
Dość typowe jest nawrotowe, wędrujące zapalenie stawów, zwykle dużych (np. kolanowy), przebiegające z obrzękiem. Miejscowe zajęcie układu nerwowego, neuropatie (stan chorobowy dotykający nerwy obwodowe) są także manifestacją II okresu choroby.
Porażenie nerwu twarzowego pojawia się relatywnie często wśród dzieci i może być jedynym objawem choroby z Lyme. U osób starszych znacznie częściej dochodzi do radikulopatii. Jest to, niejednokrotnie, bardzo silny ból neuropatyczny z towarzyszącymi zaburzeniami czucia i ruchu. Obraz takich dolegliwości nazywany jest tzw. zespołem korzeniowym.


2. Objawy boreliozy na skórze

Rumień na skórze, który powstaje bezpośrednio po ugryzieniu przez kleszcza, ma bardzo charakterystyczny i łatwy do rozpoznania wygląd. Zmiana jest czerwona i najczęściej ma kształt okręgu lub owalu. Często ma wygląd pierścienia, jest czerwona na obwodzie i wyraźnie odgraniczona od reszty skóry, a w środku ma jaśniejsze przebarwienie. 

Początkowo ma średnicę 1–1,5 cm, ale może rozrastać się obwodowo. Nieleczony rumień szerzy się obwodowo, osiągając przeciętnie 15 cm średnicy, choć zmiany większe niż 30 cm również się zdarzają. Pozostawiony bez leczenia utrzymuje się przez ok. 2 tygodni, a nawet dłużej. Wyjątkowo przyjmuje postać pęcherzykowatą lub martwiczą.
Rumień nie boli, ani nie swędzi. Jednak konieczne jest jego leczenie, i to nie miejscowe, lecz ogólnym, doustnym antybiotykiem. Rumień jest zmianą wczesną i występuje do 30 dni od ugryzienia przez kleszcza. Jednak na zmianie wczesnej może się nie skończyć – bakterie ze skóry mogą się dostać do krwi, a stamtąd do praktycznie każdego narządu w ciele człowieka. Dlatego właśnie trzeba leczyć infekcję we wczesnym stadium, aby borelioza nie miała szansy się rozprzestrzenić.

Jednak rumień to niejedyna postać skórna choroby. Innym objawem infekcji skórnej może być chłoniak limfocytowy skóry. Ma wygląd guzka o czerwono-niebieskim zabarwieniu. Ta zmiana skórna także jest niebolesna. Jej najczęstsza lokalizacja jest inna niż rumienia. Rumień najczęściej występuje na rękach lub nogach, a chłoniak na płatku lub małżowinie usznej, brodawce sutkowej, a czasami na mosznie. Zmiana taka jest dosyć rzadka i jeżeli już, to częściej występuje u dzieci. 

Borelioza w postaci skórnej może mieć też charakter przewlekły w formie tzw. przewlekłego zanikowego zapalenia skóry. Objawia się ona niesymetrycznymi czerwonosinawymi zmianami na skórze rąk lub nóg. Początkowo kończyny mogą sprawiać wrażenie obrzękniętych, późniejszym objawem jest stopniowe ścieńczenie skóry, aż zaczyna ona przypominać bibułę. Zajęta procesem chorobowym skóra jest pozbawiona włosów. Przewlekłemu zanikowemu zapaleniu skóry może towarzyszyć bolesność okolicznych stawów.


3. Objawy narządowe boreliozy

Jednak zmiany skórne to nie jedyne objawy, jakie mogą występować w infekcji bakterią z rodzaju Borrelia. Występują one zazwyczaj dopiero jakiś czas po zakażeniu. Borelioza może byc diagnozowana na podstawie zmian narządowych, co jednak jest niezwykle trudne. Wynika to z faktu, że zmiany te są mało charakterystyczne, a sytuacja jest jeszcze trudniejsza, jeżeli wcześniej na skórze nie pojawił się rumień, a tak zdarza się dosyć często. 

Osoba, u której nie wystąpiła charakterystyczna zmiana skórna, może w ogóle nie zdawać sobie sprawy z faktu, że ugryzł ją kleszcz i została zakażona chorobotwórczym drobnoustrojem. Objawy narządowe są związane z rozprzestrzenieniem się infekcji przez krew lub chłonkę. Borelioza może mieć objawy z kilku narządów jednocześnie. Rozsianie się jej może powodować także wystąpienie objawów ogólnych infekcji, takich jak gorączka, poty, dreszcze, uderzenia gorąca. Są to dolegliwości, które mogą sugerować grypę lub inną infekcję wirusową. 

Przewlekła borelioza może także powodować chudnięcie, zmęczenie, ociężałość, obniżenie sprawności fizycznej, a także bezsenność i wypadanie włosów. Organizm jest po prostu zmęczony przewlekłą infekcją, która się w nim toczy, wszystkie swoje siły poświęca na próby walki z boreliozą. Może dochodzić do drętwienia kończyn, a także języka, a przez to do zaburzeń zmysłu smaku – takie objawy mogą mieć związek z zaatakowaniem nerwów przez boreliozę. Z zajęciem nerwów mogą mieć związek uogólnione bóle praktycznie wszystkich części ciała, np. biodra czy jąder. Pojawiają się także kurcze mięśniowe lub tiki mięśni twarzy.

4. Borelioza a stawy

Częstą układową postacią boreliozy jest zapalenie stawów. Może się ono pojawić w niedługim odstępie czasu od wystąpienia zmiany skórnej w postaci rumienia. Zazwyczaj zajęte są jeden lub dwa stawy, borelioza atakuje zwykle duże stawy, takie jak staw kolanowy czy skokowy. Objawami są zazwyczaj opuchnięcie stawu i jego bolesność, a czasem także sztywność. Zazwyczaj nie ma zaczerwienia w okolicy chorego stawu, ale zdarza się, że zajęty staw sąsiaduje z miejscem wystąpienia zmiany skórnej. Objawy cofają się i nawracają przez kilka tygodni, aż z czasem zupełnie ustępują. Zapalenie stawów także wymaga leczenia antybiotykiem. Czasami choroba stawów może przejść w formę przewlekłą i prowadzić do nieodwracalnego zniszczenia powierzchni stawowych.

5. Neuroborelioza

Borelioza może stać się chorobą bardzo niebezpieczną, jeśli wystąpią objawy ze strony ośrodkowego układu nerwowego – mówimy wtedy o neuroboreliozie. Może ona przebiegać pod postacią zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych i mózgu – wówczas objawami są silne bóle głowy, sztywność karku, a także nudności i wymioty, tak jak w zapaleniu opon powodowanym przez inne drobnoustroje. Postać ta ma dosyć łagodny przebieg. 

Czasami może dojść także do zapalenia nerwów czaszkowych odpowiedzialnych między innymi za prawidłową mimikę twarzy. Przy zapaleniu nerwu twarzowego dochodzi do widocznych zmian w wyglądzie twarzy – może opadać jeden kącik ust, skóra jest wygładzona po stronie chorej, mogą się pojawiać także problemy z zamknięciem powieki, co może doprowadzić do zapalenia spojówki z powodu jej nadmiernego wysychania. 

Może także dochodzić do zajęcia nerwów odpowiedzialnych za widzenie i prawidłowe ruchy gałek ocznych, czego objawami mogą być przemijające zaburzenia widzenia czy nadwrażliwość na światło. Przy zajęciu przez boreliozę struktur wewnątrzczaszkowych może także dochodzić do przejściowego upośledzenia słuchu. Może dochodzić także do zajęcia nerwów obwodowych, które unerwiają kończyny. 

Objawami neuroboreliozy mogą być silne nerwobóle, a także drętwienia czy mrowienia w nogach lub rękach. Zdarzają się także upośledzenie siły mięśniowej, a także zaburzenia czucia w obrębie kończyn, drżenia oraz nadwrażliwość na dotyk. Neuroborelioza jest bardzo groźna pod postacią przewlekłego zapalenia mózgu i rdzenia kręgowego, które może doprowadzić do stałych ubytków neurologicznych u chorego. Z jednej strony może dochodzić do powstawania porażeń mięśni, a z drugiej – do zmian w psychice człowieka. 

Borelioza może być przyczyną depresji, częstych zmian nastroju, drażliwości, zaburzeń koncentracji, a także otępienia i powstawania psychoz. Skutkiem choroby mogą być także nietypowe napady padaczkowe. Zmiany, które powoduje w mózgu borelioza, mogą być nieodwracalne.

6. Pozostałe objawy boreliozy

Borelioza charakteryzuje się podstępnym, często wieloletnim przebiegiem, dużą zmiennością obrazu klinicznego, „naśladowaniem” innych chorób, a także zajęciem wielu narządów wewnętrznych.
Zdarza się także, że borelioza przebiega pod postacią zapalenia mięśnia sercowego, co objawia się zaburzeniami jego rytmu, niejednokrotnie groźnymi dla życia. Mogą się także zdarzyć skoki pulsu i ciśnienia, bóle w klatce piersiowej, a nawet uszkodzenia struktury mięśnia sercowego. W przebiegu choroby mogą się także pojawić niespecyficzne objawy ze strony przewodu pokarmowego, takie jak bóle brzucha czy refluks żołądkowo-przełykowy oraz biegunki albo zaparcia. Może dojść także do podrażnienia pęcherza, zaburzeń miesiączkowania lub potencji. Jednak są to sytuacje bardzo rzadkie.

Objawy boreliozy mogą być bardzo zróżnicowane, aczkolwiek najczęstsze są te ze strony skóry i stawów. Wszystkie postaci choroby leczy się tak samo – antybiotykiem. Jednak w postaciach narządowych czasami bardzo trudno wpaść na to, że przyczyną jest właśnie borelioza. Najważniejsze, żeby umieć rozpoznać u siebie skórne postaci choroby, gdyż w tym stadium leczenie jest najbardziej skuteczne, a gdy nawet rozwiną się inne objawy, przynajmniej mamy uchwytną przyczynę. Borelioza w większości przypadków to choroba całkowicie uleczalna, jednak warunkiem tego jest jej wczesne rozpoznanie, co wbrew pozorom może nie być proste.




poniedziałek, 16 czerwca 2014

Generowanie optymizmu

Kiedyś mi to lepiej wychodziło .Łapałam aparat ,wędrowałam do Botanika ,miał na mnie zbawienny wpływ. Zachwyt nad różnorodnością barw i form ,Niekiedy czekałam na zachodzące słońce by zdjęciom nadać szczególne światło.Potem to miłe uczucie gdy któreś ujęcie wydawało mi się wyjątkowo ciekawe.. A teraz ? Co się porobiło ? Gdzie jestem ? Utkwiłam w zamyśleniu ,apatii,w oczekiwaniu na lepszy czas ....a życie ucieka .Czy to depresja czy słabe ciało robi wszystko by wyhamować .Jest mi wstyd i żal i tęsknię ze dawną sobą ...za planowaniem wycieczek ,za dreszczykiem emocji .Czy to możliwe by te krętki zrobiły mi z mózgu takie sito? Marzeniem jest poradzić sobie z codziennością ,by  życie w domu było jakoś zorganizowane. Sobota była niezła ,niedziela w połowie przespana a dziś spokojnie realizuję plany ale trochę walczę ,z zawrotami głowy z bólami i słabością ramion ,kark też nieznośnie sztywny .Codziennie obiecuję sobie dłuższy spacer a kończy się na spacerku do sklepu i z powrotem .Nie potrafię sama łazić ,muszę się nauczyć być samowystarczalna w tej kwestii. Przecież jest gdzie ...mieszkam w fajnym miejscu ,tylko kopa mi trzeba.Powoli planuję co dalej .Pojadę ze skierowaniem do Por. Chorób Zakaźnych ... a jak mi zaproponują wlewy i miesięczny pobyt w szpitalu ,albo pobranie płynu mózgowo-rdzeniowego,by potwierdzić lub wykluczyć neuroboreliozę.Z moją fobią szpitalną może być słabo .Naczytałam się i teraz kombinuję ,zamiast po prostu działać.Mało prawdopodobne by udało mi się kolejne 20 lat udawać ,że nic się nie dzieje.

piątek, 13 czerwca 2014

Taki piątek -13 tego

Upały zelżały ,niebo się zachmurzyło .Wmieszkaniu wolno temperatura spada ,wczoraj osiągnęła max 31,4 i nawet przy samym wentylatorze nie było łatwo .Obecnie jest 27 i w końcu można oddychać .Polska nie jest południowym krajem gdzie w mieszkaniach jest klima(choć coraz więcej mieszkań ją posiada ).
Dzisiejszy dzień szczególny -urodziny mamy ,gdyby żyła miałaby 85 lat ...myślę o Niej ...jak wiele musiała wycierpieć ,ciocia mamy siostra przekonywała ,że cierpienie ma sens ...,że trzeba je ofiarować.
Nie jestem przekonana ,tak wiele jest cierpienia ,cierpią dzieci ,cierpią zwierzęta .Uważam ,że cierpienie odziera z godności i obowiązkiem jest minimalizowanie go .Trudny temat .
Nawet jak mnie coś tam bardzo bolało ,to o prawdziwym cierpieniu pewnie nie wiem nic.
Olejków nie używam ,zaleczam wysypkę .BUUUUUUUU......
Dzień był niezły ,popracowałam w domku by przejaśniało przed weekendem ,sprzątanie wymusza gimnastykę ,schylanie ..po 3 godz byłam wykończona . Jeszcze zakupy ,i tu pojawił się problem ,mięśnie zesztywniały ,do sklepu doszłam baaardzo powoli kroczkami 100 letniej babci .Przechodzenie przez ulicę staje się kłopotliwe ,nie mogę ani trochę przyśpieszyć.Nie uskoczyłabym nawet przed rozpędzonym samochodem ,nie da rady .Niemiłe uczucie ,za to jestem bardzo zdyscyplinowanym pieszym ,zawsze po pasach i światłach ,żadnej brawury .Zobaczymy jak jutro będzie ...Marzy mi się sprężysty krok ,wbieganie po schodach ,wycieczka w góry .A tu coraz częściej takie osłabienie mięśni ,że kubek z herbatą ciężko unosić ,a na spacer jakbym w ołowianych butach szła.Tak bardzo bym chciała by było chociaż tak jak 2 lata temu .Co się dzieje z tymi mięśniami ? Byłam na kilku wizytach u reumatologa ,bardzo miła starsza Pani ,która naprawdę poświęciła mi sporo czasu i uwagi ,starając się pomóc i wysłała na ważne diagnostycznie badanie jakim jest EMG i rezonans kręgosłupa .Naczekałam się wprawdzie długo ,EMG wyszło poprawnie ,kręgosłup ma swoje problemy ,wypukliny międzykręgowe ,torbiele okołokorzeniowe ,ale to nie jest powód by nagle słabły mi wszystkie mięśnie .No rozumiem ,mam boreliozę ,ale niech mi ktoś wytłumaczy co te krętki wyczyniają z moimi mięśniami ???I czy to się będzie pogłębiało . Natrafiłam na informacje ,że chorzy lądują na wózkach ,ale dlaczego ? W czym tkwi problem ? Czy to nerwy uszkodzone ? U mnie przewodnictwo  w badaniu EMG było dobre. Wcześniej też zdarzały się dni kiedy czułam ,że także mięśnie trzymające kręgosłup w pionie nagle słabły i jedyną wymarzoną pozycją była ta horyzontalna .
Trudno jest wtedy pracować ,ba nawet zwykłe domowe zadania przerastają .Co dalej ?
Mam skierowanie do Zakaźnika i chyba jednak muszę się poddać standardowej terapii,bo tak czekać dłużej nie mogę,aż w podejściu do tematu coś się zmieni .Dobra ,łyknę tę moją Amitryptylinę i idę spać.
Spanie po tym to bajka .Przepisałam mi neurolog na nerwobóle a przy okazji to antydepresant ,słabiutki .
Optymistyczne w tym jest to ,że da się wiele lat żyć bez paniki .Minęło 21 lat od tego zakażonego kleszcza i chyba mam sporo szczęścia bo chociaż dolegliwości nie brakuje przez wiele lat funkcjonowałam w zasadzie normalnie .Moc tkwi w  odporności ,a ta widać ostatnio nadwątlona .Trzeba jakoś ją zdopingować do działania .Obecnie tylko magnez z B6 suplementuję .No to sobie pomarudziłam -ulżyło :)

czwartek, 12 czerwca 2014

Uczulenie

Skończyła się dobra zabawa . Trzeba odstawić olejki na jakiś czas a potem po jednym ostrożnie testować ,mam silną reakcje alergiczną ,czego wszak mogłam się spodziewać bo od dość dawna mam problemy z uczuleniami .Wysypka tu i ówdzie sprowadziła mnie gwałtownie na Ziemię .Ze stanu niemal euforii spadłam do umiarkowanego doła z tendencją do obniżania...Po  niezłym poniedziałku ,wejście na 2 -wysokie piętro w gimnazjum(zebranie rodziców -ostatnie w tym roku szk.) ,pomimo upału nie było żadnym problemem .Nóżki same niosły :)  We wtorek już słabły mięśnie ,głównie rąk i barków,wczoraj dołączyły nogi ,a dziś moja głowa znów waży tonę ,i trzeba ją podpierać by nie spadła.Obroty w małym zakresie i boli kręgosłup. .Pojawia się też otępienie .Siedzę i myślę nad każdym wyrazem ,robię błędy.NIENAWIDZĘ tego stanu!!!!
Nie mogę sensownie zaplanować dnia pomimo ,że nie odczuwam jakiegoś demobilizującego bólu .
Gdybym to ja teraz musiała chodzić do szkoły nie nauczyłabym się nic .Wczoraj córcia poduczała się z zawiłości gramatyki ,przepytywałam ją i wiedziałam o co chodzi ,a dziś z tego nie pamiętam nic! Mam nadzieję ,że Ona pamięta .Teraz jak już wiem na pewno co powoduje te wszystkie kłopoty,boję się by to cholerstwo nie zrujnowało Jej młodego życia .Nie ma obecnie objawów paraliżujących życie ,ale pewne symptomy są .Skoki pulsu (w spoczynku ) do wartości 100-115,zaburzenia rytmu serca,czasami ból kolana -zwykle po większym wysiłku ,ostatnio w badaniach wzroku ,był problem z ciśnieniem śródgałkowym ,który po kolejnym badaniu nie wystąpił .


Dla dziecka skutkami boreliozy wrodzonej mogą być:
- wodogłowie
- problemy z tchawicą
- wady serca
- nadwrażliwość skóry i ogólnie ciała
- opóźnienie w rozwoju
- kataraktę
- problemy psychiczne
- nerwowość
- autyzm

Znając napadowe objawy boreliozy ,wiem ,że wszystko może się zdarzyć. Chorzy często są uważani za hipochondryków bo jednego dnia boli głowa ,drugiego kolano ,a trzeciego serce ,dolegliwości potrafią się zmieniać kilkakrotnie w ciągu dnia .Sama doświadczałam takich paradoksów .Cały dzień się czułam dobrze ,wracam po pracy autobusem i napada takie zmęczenie ,że wprost nie mogę wysiąść i przejść kilkudziesięciu metrów ,by pod wieczór znów dostać energetycznego kopa .Trzeba będzie Emi przebadać serducho ,trzeba też wziąć poprawkę na to jak wchłania wiedzę i zrozumieć ,że nie zawsze gorsza ocena jest skutkiem lenistwa .Obecnie nie jest źle ,jest średnią uczennicą ,ze zdolnościami humanistycznymi i artystycznymi .Potrafi się spionizować po 6-7 godz snu ,co dla mnie jest nieosiągalne .Mam nadzieję ,że będzie dobrze i skoro poradziła sobie z infekcją na początku istnienia ,ma silny układ odpornościowy .Na dziś koniec ,trzeba się rozruszać i nie biadolić i po prostu cierpliwie przeczekać czas niżu intelektualnego .

poniżej fragment publikacji -zawiłości boreliozy ;



 To znaczy, że jeżeli pomyślimy o komórkach mózgowych jak o linii telefonicznej, łatwiej będzie zrozumieć problem: kiedy wszystkie linie przychodzące są cały czas zajęte, nie możemy się niczego dowiedzieć, a kiedy wszystkie linie wychodzące są zajęte, to nie możemy niczego wywołać z pamięci. Myślenie staje się nieudolne. Innym powodem niewydolności staje się ograniczenie przepływu krwi przez naczynia w obrębie mózgu. Za pomocą komputerowego skanera tomograficznego emitującego pojedyncze fotony (SPECT), można przedstawić trójwymiarowo przepływ krwi przez mózg. W mózgach pacjentów z przewlekłą boreliozą przepływ ten przypomina ser szwajcarski. Region korowy, odpowiedzialny za myślenie, traci dobre unaczynienie, natomiast region potyliczny, odpowiedzialny za widzenie, otrzymuje zwiększony przepływ krwi [97]. To może wyjaśniać, dlaczego większość pacjentów z boreliozą uskarża się na kłopoty z koncentracją i na nadwrażliwość oczu. [91]

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Dobra zabawa

Nastał kolejny dzień .Żar się leje z nieba,co się porobiło ? Mamy 2 stopnie więcej niż w Tunezji  i Egipcie.
W domu 30...tak niestety mieszkanie na najwyższym piętrze ma plusy i minusy .Sąsiedzi nie tupią nad głową,ale jak dach się nagrzeje nie ma zmiłuj .Mimo ,ze przed wentylatorem najmilej ,energii mam sporo.Ochoczo wzięłam się za po weekendowe porządki.Ale nie o tym chciałam ,sprzatanie trudno nazwać dobrą zabawą ,zakupy też były raczej symboliczne bo jak tu gotować w taki upał .Chce się mokrego ,zimnego i białego.Będą na obiad truskawki z płatkami ryżowymi .
Zabawa dotyczy olejków .Otwieram magiczne pudełeczko z 10 buteleczkami ,wlewam do miseczki olejek-bazę i losuję ,co by tu dziś;wylosowałam pichtowy ,lawendowy,tymiankowy hmmmm..może być taki zestaw ,dołożyłam goździkowy i eukaliptus .Ten ostatni ma tak silną moc ,że pozostałe zapachy słabo się przebijają.w sumie czekam aż coś mnie zacznie boleć ...a tu nic,nawet kręgosłup szyjny który tak dolegał ma się jakby lepiej i zwiększyła się ruchomość głowy na boki.Rano wprawdzie jestem sztywna ale rozchodziłam to znacznie szybciej . Jest dobrze ,oby tak dalej .W mózgownicy też o.k. Zakupy sprawiały mi ostatnio ,no tak od kilku miesięcy znaczny problem .Gubiłam myśli ,stawałam w sklepie przed półką i gapiłam się jak ten wół na malowane wrota nie mogąc sobie przypomnieć co sobie zaplanowałam .Przy kasie czułam się zagubiona bo jak można płacić ,jednocześnie pakować produkty ,wydawało mi się ,że tak mają tylko naprawdę starsi ludzie .Nawet takie działania w kuchni gdy zwykle robi się kilka rzeczy naraz stały się zbyt trudne ,musiałam całą uwagę skupić na jednej czynności .Zastanawiam się czy inni boreliowcy też tak mają i czy taki stan wiąże się z neuroboreliozą i atakiem krętków na naczynia mózgowe .Wiem ,że wiele osób z boreliozą ma diagnozę SM i objawy mogą być bardzo różne.Zdaję sobie sprawę ,że moja radość może być przedwczesna i trudno liczyć na to by eteryczne działania olejków pokonały rozpanoszone po organizmie różne postacie bakterii.To są bardzo przebiegłe bakcyle .Ukryją się gdzieś na trochę zakamuflują w cystach i w momencie spadku odporności zaatakują .Wiem ,ze MUSZĘ zadbać o odporność własną i stan umysłu .Nie jest to proste  w naszych realiach .Nic na lepsze się jednak nie zmieni od samego zamartwiania . I tym optymistycznym akcentem kończę na dziś .Wzrok mi się poprawił to coś poczytam :)

niedziela, 8 czerwca 2014

Upalna niedziela

Zasnęłam ok 1 w nocy .Kark trochę piekł od długiego siedzenia .Następne wpisy nie będą już takie długie.Odwykłam od blogowania ale potrzebuję miejsca na codzienne refleksje.Nie wiem czy otworzę te zapiski do publicznej wiadomości ,chyba zbyt osobiste ...Miało być o boreliozie a zrobił się pamiętnik  ,ale od czegoś trzeba zacząć. Spędziłam wiele godzin przed komputerem szukając alternatywy dla leczenia antybiotykami bo jak pisałam nie stać mnie na takie wydatki .Sama wizyta i dojazd do lekarza ILADS to spory koszt a potem wiele miesięcy a właściwie lat leczenia .Nie mogę sobie na to pozwolić i nie chcę .Wiem co to antybiotyk ,wiem jak zaburza naturalną odporność organizmu i boję się tego działania .To trochę loteria ,są wyleczeni a przynajmniej bezobjawowi tą metodą ale są też tacy ,że wszystko wraca a ich organizm dodatkowo wyjałowiony .Szukałam ,kopałam aż się dokopałam do metody której ciężar ekonomiczny chwilowo udźwigniemy.Wydaje się mocno eksperymentalna ale czy na pewno .Chodzi o olejki eteryczne .
Stosowane w wielu kulturach ,w starożytności i średniowieczu straciły na popularności gdy nastała chemia syntetyczna .Olejki tkwią w kosmetyce i aromatoterapii ,o leczniczych właściwościach cicho .Jak coś piszą to nieśmiało bo gdzie im się mierzyć z potężnymi koncernami farmaceutycznymi.
Już jakiś czas temu natknęłam się na info o leczeniu przez dr,Nemo .Być może ,że taki nick spowodował ,że zbagatelizowałam temat i nie drążyłam tematu .Wiadomo tonący brzytwy się chwyta ,pomyślałam ,że nic nie stracę a jak nie spróbuję to się nie dowiem .Więc oczytałam się w temacie ,porównałam działania olejków z różnych stron  Magia zapachów ,itp ,itd Nadal szukam i drążę temat .Wybacz doktorze Nemo i na Twoją kurację mnie nie stać ...Muszę sama sobie wykombinować skuteczne dawki . Nawet jeśli to tylko chwilowa poprawa to warto.Natrafiłam na info ,że po zaprzestaniu "olejenia" objawy wracają .Trudno przekonam się na własnej skórze jak to jest. Kupiłam 10 olejków które najbardziej odpowiadają moim obecnym dolegliwościom-koszt 70-80 zł średnio olejek 10 ml. kosztuje 7 zł .Studia nad olejkami natchnęły mnie nową nadzieją na poprawę stanu ciała i ducha .Jedyne co tracę to bliskość mojego kota Kajtusia ,on tego zapachu nie może znieść i przestał się przytulać i wdzięczyć . Patrzy na mnie z wyrzutem ,jak mogę tak śmierdzieć ...i omija szerokim łukiem .Trudno .
Dziś mija tydzień terapii ,wiec mogę napisać o efektach .
Przez 4 dni stosowałam  taką mieszankę :
Eukaliptusowy , Cytrynowy  ,Pichtowy, Tymiankowy,Cynamonowy
zapachowo najprzyjemniejsza cytrynka ,odpowiada mi też cynamon .
Baza to ok 3 łyżeczek oliwki do masażu-skład olej winogronowy ,karotenowy i wit E
potem ok 5-6 kropli eukaliptusa ,4kr.-tymianku ,2-3 kr pichtowego i cynamon lub cytrynka ok 3 kr.
Mieszam i masażyk .Okolica serca-od tego miejsca podobno trzeba zaczynać ,nadgarstki ,wewnątrz przedramion do łokcia ,ok krzyża ,stopy,  kolana jak coś zostaje to wcieram w uda bo te mięśnie to mój najsłabszy punkt .
Pierwszy dzień nacierania 4 raz dziennie i i nic bez efektu,następny dzień -masakra ,źle widzę ,oczodół boli ,głowa rąbie ,ból grypopodobny na maxa .Cała noc wściekły ból głowy ,już myslałam ,że nie dam rady dalej stosować no ale podobno Herxy -trzeba przeczekać ,pewnie wredne borelki zdychają masowo dlatego tak mi źle .3 dzień także do kitu ,wcale nie lepiej ,wszystko boli .Myślę hurrra dobra kompozycja skoro działa i dowaliłam do 6 kr. cynamonu -UPSSSS...to silny olejek nie wolno za dużo .lekko piecze ,po kończynach znajome kłujące bóle ale takie 2-3 sekundowe .Myślę zdychajcie ,albo wy albo Ja .
W nocy umieram na serducho ,nie boli ale gniecie i jakoś duszno ,pobolewa też przeciwna strona wątroby ,chyba trzustka.W głowie nadal mgła .
4 dzień -przyzwyczaiłam się już do intensywnych zapaszków ,rodzina musi to jakoś znosić ...trudno
i czuję sie lepiej ,znacznie lepiej ale nie wiem może mi się wydaje jakaś autosugestia .
Kombinuję z kropelkami ,czasami coś tam więcej wpadnie ale się nie przejmuje ,unikam tylko cynamonu ,daję nie więcej niż 3 kropelki.
Biorę kąpiel -eukaliptus ,drzewo herbaciane ,i cytrynka ,bardzo przyjemnie -cudownie odświeżona się czuję .Tak po 5 kropelek
Dzień 5 VICTORIA ! moje głowa wróciła do mnie ,nie czuję otępienia ,dużo więcej mi się chce ,sprzątam bez koszmarnego wysiłku ,mogę się schylić i chce mi się śpiewać .To dobry znak .
Zamawiam w doz.kolejne olejki ,dziele się entuzjazmem z rodziną.
Kupuję : lawendowy ,goździkowy ,różany (dysklasyfikacja -ładnie pachnie ale to podróba ) ylang-ylang same kwiatowe o pięknych zapachach ..no teraz zacznie się bajka .
dzień 6 -dzień bez bólu ,doskonały nastrój ,jasność umysłu .W domu tak pachnie ,że nawet kuwety nie mają szans .Podgrzewam lawendowy .Czuję się zrelaksowana ,koty zmieniły pokój,wybitnie im nie odpowiada taka aromatyzacja .
Wypisałam co na co działa : i tak
ZMĘCZENIE-cynamon,eukaliptus,goździk,pichtowy
DEPRESJA-cytrynka,eukaliptus,lawenda pichtowy ,różany,tymianek ,ylang-ylang
ODPORNOŚĆ-drz, herbaciane,tymianek pichtowy ,gożdzik
NA OŻYWIENIE-eukaliptus,różany,pichtowy
KONCENTRACJA-lawenda ,cytryna ,cynamon
BÓL GŁOWY-eukaliptus,lawenda,pichtowy,różany
NERWOBÓLE-cynamon ,eukaliptus,goździk,lawenda ,pichtowy
NOGI-eukaliptus,lawenda,pichtowy
ZDENERWOWANIE-lawenda,cytryna ,ylang-ylang

To tylko taka moja domowa recepturka
Na dziś kończę bo siedzenie znów przypłacę sztywnym karkiem .
Czuję się nadal dobrze choć gorąco niemiłosiernie -na zewnątrz 32 st w domu 28 -wiatrak hula
Ale jest dobrze ,użyję zaraz w mieszance pichtowego -on najbardziej śmierdzi ale panaceum na wszystko ,lawenda też dobra ,na bakterie wybieram te o silnym działaniu na drobnoustroje .
Jestem pod wrażeniem .Fanatycznie podchodzę do tematu ,ale po ostatnich doświadczeniach z moim umysłem ,widziałam już siębie w wariatkowie tępo wpatrzoną w dal .
O nie! Jeszcze się nie poddałam .
Zapomniałam jak przyjemne może być życie bez bólu :) :) :)

sobota, 7 czerwca 2014

Długo czekałam

na diagnozę ,która już dawno była dla mnie oczywista .No ale brakowało tego świstka papieru potwierdzającego obecność BB w moim wnętrzu.Te wszystkie dni które były dniami koszmarnego oczekiwania by nie bolało , by choć trochę było lepiej .Te codzienne dawki przeciwbólowców ,które zaburzały mój kontakt z rodziną ,przyjaciółmi ,znajomymi .Jedyne marzenie dnia położyć się i mieć spokój .Równia pochyła ...przestałam mieć nadzieję ,że kiedyś będzie lepiej ,że będzie normalnie .Walka ,walka ,by nie było widać jak cierpię ,by móc pracować ,uśmiechać się do ludzi i dzieci .Jak to robić gdy coraz gęstsza deprecha i niemoc ogarnia duszę i ciało. Dotarłam do punktu w którym ból kręgosłupa zatrzymał mnie w miejscu i nie mogłam już  udawać ,nawet przed sobą ,że jutro będzie lepiej .Bo nie będzie .Jak poradzę sobie z życiem ,ile mogę tkwić na utrzymaniu rodziny ? Przez ostatnie kilka lat gdy raz było lepiej ,raz gorzej starałam się dokładać swoim wysiłkiem do rodzinnego budżetu ,inaczej byśmy nie przetrwali...
A teraz ,nie mogę nic ..W tym momencie ostatnie 2 stówy wydałam na badanie W.B w kierunku boreliozy .Oczytana byłam w temacie od dawna ,spory zbiór opracowań naukowych znalazł się w moim prywatnym folderze .Już kilka lat temu gdy objawy świadczyły o chorobie,postanowiłam ,że poczekam ,bo i tak nie mam innego wyjścia .Po pierwsze pieniądze których nie miałam na leczenie antybiotykami przez wiele miesięcy .Po drugie brak wolnego ..takie życie ,takie realia .Musiałam dać radę .Oswoiłam tę moją borelkę ,cieszyłam się lepszymi dniami kiedy pojawiała się energia a ból nie był powalający,wtedy nadrabiałam zaległości i w pracach domowych i w kontaktach ze światem ,znajdowałam szczęście w fotografowaniu i starałam się żyć mając nadzieję ,że może kolejny dołek będzie płytszy .

WYNIK DODATNI


Zdenerwowana szłam po odbiór wyniku .W windzie zrobiło mi się słabo ,żałowałam ,że nie mam łyka wody ,na stres reaguję kompletną suchością w paszczy .Kurcze ,myślę przecież to nie wyrok ,to nie śmiertelna choroba  tiaaaa... o ile ktoś z bezradności sam sobie życia nie odbierze a taki wariant pojawiał się w mojej głowie coraz częściej.Laborantka na moją prośbę pierwsza obejrzała wynik ,
no niestety  dodatni w klasie IgM-czyli aktywna infekcja ,
oj jak bardzo jest aktywna to czułam na ciele i umyśle .
Citrosept brany przed badaniem zrobił swoje ,pojawiły się przeciwciała i chwała im za to bo nie muszę gdybać.
Co dalej? ,właściwie nadal jestem pod ścianą.
Mam z tym iść do zakaźnika ? I co dadzą mi antybiotyk na miesiąc .Stwierdzą ,że jestem wyleczona .
Przez ostatnie 2 lata odwiedziłam kilku lekarzy ,wcześniej unikałam ich jak ognia .Może i dobrze bo ostatni antybiotyk brałam jakieś 18 lat temu.Doczekałam do 50-tki za namową córek postanowiłam zrobić bilans i badania ogólne ,wspomniałam lekarce o problemach z nogą ,po godzinnym spacerze bardzo słabła ,bolał mięsień uda i pojawiał się problem z wchodzeniem po schodach ,a musiałam jakoś wejść do tego często z dużym obciążeniem ..Zmęczenie napadowe dawało się we znaki ,ok 13 byłam już do niczego .Rano bardzo trudno było się rozbujać ,wstawałam w takim stanie jakbym całą noc nie spała .Ledwie mogłam za pomocą sprzętów doczłapać do łazienki .Sztywność koszmarna .Byle szybko coś zjeść by na czczo nie faszerować się tabletkami .Pożerałam wszystko .Przez jakiś czas pomagała kompozycja Amertilu na uczulenie i Naxii albo Voltaren czy Opokan Niestety chciało się po tym spać .Zresztą spać się chciało prawie codziennie .Przez jakiś czas popijałam Yerba-mate podnosiła na duchu i dodawała energii.
Na rozlany ból mięśni i stawów nie pomagało NIC.
Szukałam ratunku : rujnowałam się na MYALGAN -rozluźniał mięśnie  ,stosowany w fibromialgii ,jednak musiałam go brać przynajmniej 4 tabl dziennie 2rano i 2 popołuniu  ,dopiero po 2 tyg wyczuwałam poprawę aczkolwiek w dniach nasilenia objawów i on nie pomagał ,a niestety sporo kosztował .
Dokuczały mi migreny na szczęście 1-2 razy w miesiącu ale takie trudne do zniesienia .
Magnez i B-complex brałam codziennie .wmawiałam sobie ,że pomogą ,jednak dni niemocy pojawiały się regularnie .Wcześniej był w miesiącu taki gorszy tydzień ,ostatnio trudno było o kilka lepszych dni ciągiem .
Poczucie choroby towarzyszyło ciągle od stanu złego po stan nie do życia .
Przestałam czytać ,pisać ,rozmawiać .Nie byłam sobą .Stałam się marudą co mówi już tylko co ją boli ...jeżeli mówiłam bo nie chcąc się użalać ,wolałam nic nie mówić .
Noga bolała coraz bardziej ,czy chodziłam czy nie .W nocy budził taki nerwoból ,że trudno było o wypoczynek.MASAKRA .Lekarka rodzinna dała skierowanie do przych. chorób zakaźnych ,odczekałam swoje ,prawie 4 miesiące -poszłam ,powiedziałam co dolega ,zrobili Elisę -wyszła ujemna ,odprawili z kwitkiem ,Na dzień dobry lekarka ze słodkim uśmiechem powiedziała
 "Nie ma pani boreliozy "
-więc  co mam ? Pytam .
Nie wiem... trzeba pogłębić diagnostykę ;neurolog ,reumatolog ...  do widzenia .
Wzięłam opis .a tam: ble ble ble ...  pacjentka wielokrotnie  kłuta przez kleszcze ,-(to prawda) ,
jednorazowo obserwowany rumień,gorączka 39 st  -leczenie Doxycyklina -10 dni (też prawda )
Stan kliniczny nie świadczy o boreliozie ,dalsza diagnostyka ..reumatolog ,neurolog .
Kurcze stan kliniczny taki ,że żyć się odechciewa babo głupia ...no ale...to było do przewidzenia .
Dlaczego nie zrobiłam wtedy Western Blota ? Nie wiem .Szkoda mi było wydawać na siebie tych 2 stów ,wolałam dziecku kupić ubranie czy buty .Wydatków nie brakowało a kasy ciągle za mało .
Chyba też chciałam się łudzić ,że to fibromialgia albo coś ...
Nie chciało mi się wierzyć ,że tyle lat zmagam się z tym paskudztwem .

 WSPOMNIEŃ CZAR

A zaczęło się tak ...
Przez 2 sezony mąż był kierownikiem ośrodka rekreacyjnego  sobotnio-niedzielnego, latem były turnusy tygodniowe dla pracowników .
Blisko Wrocławia -Oborniki Śl .fajny mikroklimat ,ośrodek podupadły ale przez kilka mies. udało nam się przywrócić mu świetność .Zaledwie kilka domków ,ale fajny teren ,domki dobrze wyposażone i klimatyczne -góralskie ,skanalizowane ,Można było w 7 osób w nich spać .Bardzo miło ,ogniska wieczorami ,grille pod domkami .Bardzo miło wspominam ten czas ,choć dla nas był okresem obowiązków .
Las blisko ,więc wędrówek po zaroślach w poszukiwaniu ,to jagódek ,to grzybków lub zwyczajnie dla relaksu całe mnóstwo .Właściwie codziennie byłam w lesie  i średnio 2-4 razy w tyg przynosiliśmy na swoim ciele niechcianego lokatora .Wieczorem były oględziny ,czasami dopiero na 2 dzień okazywało się ,że gdzięś tam zaswędziało i to coś okazywało się małą czarną kropką z nóżkami.Wyciągaliśmy łapiąc owada paznokciami ,zwykle z oporami ale wyłaziły w całości .Rozgniatało się gnojka czymś twardym i po sprawie ,psik psik jakimś spirytusem .Na 2 dzień ślad jak po komarze .

O boreliozie ,dopiero zaczynało się wspominać ,ale na 1 miejscu było odkleszczowe zapalenie mózgu.Nie było internetu ,wiedza nie roznosiła się tak szybko .Pamiętam ,że jedna z młodych mamuś przyszła do mnie zrozpaczona bo jej 8 mies. synka kleszcz użarł w rączkę .Siedział sobie w ślicznej fałdce w zgięciu łokcia .Ja obyta z tematem sprawnie wyciągnęłąm intruza ,spryskaliśmy jakimiś perfumami i było o.k. Przynajmniej do końca ich wyjazdu .Co było dalej nie wiem .Ogólnie wszyscy traktowali kleszcze jako nic strasznego ,wyciągali ,wykręcali i po sprawie .Nie słyszałam by ktoś miał jakieś objawy zakażenia .Jednak jak się okazuje teraz wcale nie trzeba być świadomym obecności krwiopijcy .
Sezon właśnie się zaczynał ,rodzinki na wywczas przyjeżdżały ,trzeba było być w pełni dyspozycyjnym ,a tu COŚ mnie powaliło ,pod kolanem czerwona zmiana ,jak po ukąszeniu owada ,w ciągu kilku dni powiększyła się znacznie objęła pół uda ,mocno ucieplona ,następny dzień gorączka ,39 st,padłam ,jakieś przeciwgrypowce brałam bo wszystko bolało ,powiększone i bolesne węzły chłonne w pachwinie .
Ogólnie samopoczucie bardziej do umierania niż do życia ...Do lekarza daleko ,książeczka z wbitym ubezpieczeniem została we Wrocławiu ,nijak się wyrwać .Myślę albo przejdzie ,albo umrę ,jak będzie bardzo źle to wezwę pogotowie .Tak że 4 dni przeleżałam jak kłoda ,gorączka spadła do 37.5 ale noga boli jak diabli ,przyjechał kolega maluchem i podwiózł do Ośrodka Zdrowia .Tam paniusia w rejestracji ,że nie przyjmie bo nie rejon ...szlag ..żle się czuję ,nie chcę fatygowć kolegi . Pamiętam ,że wykupiłam tzw .cegiełkę 20zł i łaskawie przyjęli .Młody lekarz coś tam pomamrotał ,że na terenie Obornik nie było zakażeń ,że teren nie endemiczny ,nie było żadnych Zapaleń Mózgu ,o boreliozie nawet nie wspomniał , i chyba z łaski że zapłaciłam za wizytę dał Doxycyklinę na 7czy 10 dni . I tyle .
Antybiotyk wzięłam, objawy zakażenia zniknęły ,chociaż rumień ustępował bardzo powoli a noga bolała chyba z miesiąc .Co było potem ? Było różnie ,ale niedługo po tym zaczęło mi dokuczać nieuzasadnione zmęczenie ,zdarzały się silne bóle głowy .Gdzieś w podświadomości miałam ,że człowiek zmęczony to osłabiony i pewnie niedożywiony i z tego powodu chyba zaczęłam częściej jeść .Chciałam poprawić sobie samopoczucie fizyczne i psychiczne jedzonkiem ,takim podgryzaniem nie obżarstwem i to niestety owocowało przyrostem kochanego ciała ,przez 3 lata przytyłam kilka kg ,nie było dramatu ,jednak czułam się strasznie gruba .Gruby-zmęczony to norma ,więc specjalnie się nie użalałam .Bywały grypowe bóle mięśni bez grypy -myślę reumatyzm .Boli głowa -pogoda .Serce -pewnie nerwy .Kolano -za dużo się złaziłam ..I tak minęło kilka lat .Popołudniowe zmęczenie dawało się we znaki ,byłam mniej wytrzymała ,przestałam jeździć na rowerze bo bardzo się męczyłam ,dawniej kochałam słońce teraz byłam na nie nadwrażliwa ,bez okularów nie mogłam ,wszystko zaczęło mi śmierdzieć ( wyczulenie węchu) Emocje napięte ,często płakałam .Czułam że coś jest na rzeczy ale nie wiedziałam co .Raz nawet zemdlałam ,w domu wstałam z wersalki ,oglądaliśmy jakiś film całą rodzinką ,i mnie odcięło -całkiem miłe uczucie .Ocknęłam się powoli wychodząc z błogiej nieświadomości ,Mąż układał mi wyżej nogi ,powiedziałam już do was wracam....Nic mnie nie bolało ale postanowiłam zrobić jakieś EKG -wszystko było o.k.
Przy okazji badania ogólne -wszystko w normie .To se myślę jestem zdrowa ,a zmęczenie pomoże mi pokonać nowy członek rodziny.Tia już od kilku lat namawiałam męża na kolejne dziecko.
Dziewczynki miały 16 i 11 lat a mi tak bardzo się marzyło być znów młodą mamusią ,
chodzić w ciąży ,karmić .
 Kurcze dopadło mnie niesamowicie .Wymarzyłam sobie maleństwo i gotowa byłam na wszystko .
Marzenie stało się rzeczywiste i zamieszkało między nami ...
Liczyłam na kopa od natury ,miałam tyle energii przy wcześniejszych macierzyńskich doświadczeniach
.Ale się przeliczyłam .Już na początku nie czułam  się dobrze ,ale 1 trymestr bywa trudny ,mdłości ,jakieś krótkie pobolewanie i symboliczne krwawienie .Wyniki dobre .
Od 4 miesiąca narastające spinania ,twardnienia brzucha ,dokuczliwe ,nie pozwalające na długie spacery ,przetrwałam oszczędzając się o tyle o ile okoliczności pozwalały do 7 mies .
potem szpital i tabletki przeciwskurczowe.Słabo z samopoczuciem i emocjami .Jednak radość z oczekiwania na maleństwo przewyższała niedogodności .Ogromne wsparcie wyrozumiałych ,kochających córeczek. Starsza przejęła dowodzenie ,wyprawiała młodszą do szkoły ,ja byłam rano nie do obudzenia.Zastawałam po przebudzeniu na ławie świeżutkiego omleta (uwielbiałam je pod koniec ciąży) i czuły liścik .Mając tak wspaniałe córeczki wcale się nie dziwię ,że marzyłam o jeszcze jednej .Wszyscy byli dzielni ,jak byłam w szpitalu ,odmalowali mieszkanie.Mąż zrobił różowy kącik ,nawet piec kaflowy który tam mieliśmy stał się różowy a gdy córcia się urodziła mówił z dumą kolegom ,tym co dowcipkowali że babski krawiec
 " Grunt to SPECJALIZACJA'

 NARODZINY

Radość z narodzin przyćmił fakt ,że bez problemów się nie obyło ,Najpierw przeziębiłam sie okrutnie w same święta B.N. kaszlałam i kichałam ,taki apsik mnie złapał w momencie gdy się po coś schylałam ,usłyszałam jakiś trzask i okropny ból w boku .Jej pękłam ,jak KUBUŚ PUCHATEK .Do śmiechu mi nie było ,przeleżałam kilka dni nie mogąc się ruszać ani samodzielnie ubrać ,W sylwestra spionizowałam się na tyle by zrobić sałatkę i posnuć się po domu ,Na nic więcej nie miałam siły .2 stycznia nad ranem odeszły wody ,do porodu teoretycznie miałam ponad 3 tyg.Ale teoria często mija się praktyką w tej kwestii szczególnie .Wody tak się ze mnie wylewały jeszcze ponad 2doby ,brzuszek zmalał ,maluszek się denerwował a tu nic ,żadnych skurczy ,żadnego porodu .Czekać -kurcze na co aż się moja rybka wysuszy?? i tak okazało się że jeszcze nie fiknęła głową na dól .Proszę ,zróbcie cesarkę ...ani myślą  ...proszę dużo pić ,wody się odnawiają ...a one chlup za każdym razem gdy się poruszyłam ,bałam się o córeczkę .W końcu wywołali poród ,najpierw tabletka -oksytocyna ,-nic potem kroplówka i zaczęło się -godz 20
 -4 stycznia 1999.Rodzę dziecko w położeniu pośladkowym ,udało się ustawić stópki i tak ok 1 w nocy -JEST.Bolało, oj bolało ale nic to .Słucham ,cisza ,bieganina ...boję się zapytać co się dzieje .Nikt mi dziecka nie pokazał .Matko ,najgorsze minuty w życiu . W końcu z odległego pomieszczenia słyszę płacz noworodka  .Pytam cicho- to moje? Jeszcze nie znałam płci . Pielęgniarka mówi tak -córka ,wszystko dobrze ,dopiero po kilkunastu minutach mogłam ją zobaczyć .Wcześniej mignęło mi przed oczami dziwnie szare ciałko.Buzia już zaróżowiona .Wpatrywałam się zastanawiając czy przypadkiem nie wygląda jak dziecko z zespołem  Downa lub innym widocznym defektem . Nie wiem dlaczego tak myślałam ,przecież miałam chyba 3 krotnie USG -gdyby było coś nie tak powiedzieliby mi raczej.Dostała 8 pkt. -Z napięciem mięśni i z oddechem był mały problem.Miałam 36 lat i wydawało mi się ,że mogę być w grupie ryzyka .
Zmęczona ale szczęśliwa ,że obyło się bez krojenia zajmowałam się córeczką ,wtedy jeszcze bezimienną bo nie mogliśmy się zdecydować .Na 2 dobę mała ma silną żółtaczkę ,ja nie mam pokarmu ,płaczę ,dopajam wodą z glukozą , w końcu proszę pielęgniarkę by dokarmili ,mała się denerwuje ,mleko nie leci .W końcu zasypia tak mocno i wcale się nie budzi . Jak na przedwczesne narodziny ma niezła wagę 3.600 ale ta wago obecnie zaczyna spadać ,martwię się . Kolejnego dnia informują mnie ,że dziecko zostanie odwiezione karetką do innego szpitala na Oddz. Patologii Noworodka .Dopiero 2 dni od porodu ale proszę by mnie wypisali ,nie wyobrażam sobie nocy w szpitalu z dala od córeczki .Wszystko boli ,wiadomo najbardziej co... siedzieć się nie da  a ile można stać przy inkubatorze .
Moja plażowiczka wygląda jak na Hawajach ,ciemne okularki chroniące oczy ,brzoskwiniowa" opalenizna"-żółtaczka ,podobno hiper -bilirubina ,w łapce kroplówka ,ale ogólnie wyluzowana w tym ciepełku,pod główką cinka poduszka w palemki .Krzywda jej się nie dzieje ,fototerapia to standard ,sporo dzieci ma żółtaczkę fizjologiczną .Wracam do domu ,jestem osłabiona a w szpitalu nie ma warunków na nocowanie ,na twardym stołku całą noc nie usiedzę . Przyjeżdżąm nazajutrz ,nic się nie zmieniło ,pytam czy mogę pokarmić ,ale to wymaga odpięcia małej od inkubatora -pielęgniarka odmawia .Głaskam maleństwo ,nóżki ma fioletowe ,prawie całe , biorę oliwkę i masuję te małe nożyny o śmiesznie długich jak u męża paluchach .Cały nasz kontakt..W domu ryczę i się doję ,jeszcze z mlekiem słabo ale postanowiłam ,że będę karmić i dopnę swego .Przez kolejne 5 dni wycieczki i powroty ze szpitala .Raz mało mi dziecka nie upiekli ,temperatura w inkubatorze niebezpiecznie wzrosła ,mała czerwona jak kurczak na rożnie ,inkubator włączył alarm a piguły nic siedzą w dyżurce i gadają . Udaje mi się porozmawiać z lekarzem bo do dziś nie wiem co się dzieje ? Co jest mojemu dziecku? Bilirubina pomału spada ,mała źle reaguje na mieszanki ,więc nie przybiera na wadze .Spokojna ,zbyt spokojna ...lekarz mówi ,że wysoka bilirubina może uszkodzić mózg -brzmi to strasznie .Dowiaduję się ,że mała ma zakażenie wewnątrz maciczne ,ale nie wiedzą jakie .Na rączce w ok. łokcia miała czerwoną zmianę ,rozcięli ale nie uzyskali ropnej treści ,sami nie wiedzą co jest grane ,prześwietlili kościec .Nie mogę spokojnie patrzeć na te doświadczenia ,pobieranie przy mnie krwi z żyłki na głowie -bezskuteczne bo krew krzepnie  i 2 kolejne próby ..wprowadzają mnie w stan desperacji .Idę do lekarza ,proszę o wypisanie na własne żądanie .Chlipiąc dzwonię do męża,przyjeżdżaj z wyprawką ,nosidełkiem -wychodzimy !

LEPSZY CZAS

I tak jakoś pomału wszystko co złe mija ,karmię nadgorliwie ,zapominając o sobie ...gdy mała ma 6 tyg  łamię sobie rękę  i pielęgnacja dzidziusia nieco się komplikuje ale mam rodzinę ,pomoc ,wsparcie .Jest prawie O.K  czasami mam wrażenie ,że Emi jest zbyt nerwowa ,zachłanna na moją obecność ale po takim nieszczególnym początku oddaję się Jej bez reszty (mąż nie jest tym zachwycony) Nie ma większych problemów zdrowotnych a przynajmniej takich widocznych dla ogółu .Mi się wydaje czasami ,że ma nadpobudliwość ,Nie można z nią iść na zakupy do marketu ,potrzebuje ciszy i spokoju .Widzę ,że nerwowo reaguje na silne bodźce -często płacze .Śpię z nią staram się zapewnić Jej jak największe poczucie bezpieczeństwa ,moją bliskość ,obecność.Nasze życie mocno się zmieniło .Jestem fabryką mleka .
bywa trudno ale i radośnie .Starsze córki radzą sobie świetnie ,Atka zdaje bezbłędnie maturę z 5 z polskiego  i dostaje się na studia na Biologię .Malwiś -całe gimnazjum czerwony pasek na świadectwie pomimo ,że bardzo mi pomaga i codziennie bierze siostrę na spacerek .Będzie dobrze ,mamy wprawdzie niewiele ,pracuje tylko mąż ale tym co mamy dzielimy się ,dziewczynki są dla siebie cudownymi siostrami i uwielbiają naszego małego szkraba .Patrząc na nie czuję ,że warto było ...Rodzina to największa wartość .
Nie wiem jak bym sobie bez nich poradziła ,wbrew temu co planowałam ,czułam się coraz częściej bardzo ,bardzo zmęczona . Najgorsze były poranki ,zwykle pod koniec dnia potrafiłam więcej z siebie wykrzesać.  Ale sprawy intymne przestały dla mnie istnieć ,o to zaczęły się sprzeczki ,kłótnie a to jeszcze bardziej zniechęcało .Myślałam zmęczenie -utrata libido ,jak już coś było to coraz rzadziej ,zaczęłam się migać .Jak w dowcipach o żonach ciągle mnie albo bolała głowa ,albo mięśnie albo byłam zbyt zmęczona .Czułam się nie rozumiana ,niekochana ,zaniedbana emocjonalnie .Jak miałam wytłumaczyć jak się czuję jak sama tego nie rozumiałam ,złe samopoczucie spadało na mnie znienacka odzierając z energii,by czasami po 1czy 2 dniach znów wszystko było dobrze .Może mi się wydawało ,przecież skoro po kilkunastu godzinach czuję się normalnie to nie może być choroba ,pojawiała się depresja .
Ale jeszcze chłonęłam radość od dzieci z natury ,czułam się potrzebna i miałam długie pozytywne okresy z dolegliwościami ,które zaakceptowałam jako swój model i trudno .Byłam mniej wytrzymała ,mniej lotna psychicznie ale dawało się to zrzucić na przejścia .
Jak Emi miała 2 lata zaczął się najtrudniejszy czas .Okoliczności życiowe wymagały ode mnie dużo -
sił ,spokoju ,cierpliwości ,mądrości i czasami mi się wydawało ,że nadludzkich umiejętności by to wszystko ogarnąć i nie zwariować . Nie miałam  czasu dla siebie ,czy ja kiedykolwiek żyłam realizując swoje potrzeby? Mama dostała udaru ...okres kolejnych 9 lat gdy Jej stan się pogarszał ,w między czasie wylew teściowej ,gdybym chciała opisać te trudne fizycznie i psychicznie wydarzenia powstałaby gruba książka .
Nie chcę wracać do tego czasu .Także nasze małżeństwo przeszło niekoniecznie zwycięską próbę ...
Zamknęłam ten czas do szuflady i wyrzuciłam klucz .Nie chcę dotykać blizn ,które powstały z ran zadanych .

 STAN CIAŁA I DUCHA

Minęło tyle lat od kleszcza i rumienia ,miałam objawy fibromialgii i tego się uczepiłam ,problemy ze snem ,moje ciało stało się zbyt wrażliwe na dotyk ,dotyk mnie bolał ,łóżko stało się niewygodne ,budziłam się wykończona .Wyczerpana byłam po kilku godz aktywności .Znaczne pogorszenie -myślałam -winna psychika ,tak też myślały moje córcie - reakcja psychosomatyczna na stres .Tak trwałam  w takim stanie złego samopoczucia ,ale łapiąc dni względnie dobre i wypełniałam je pasją do dzieci ,do fotografii ,do natury .Wtedy powstawały moje blogi -foto a małe dziewczynki ,którymi się opiekowałam dawały mi dużo radości i wiary ,że robię to w czym jestem najlepsza .. w sumie piękny okres wartościowo wykorzystany .

MOJE DNO

Mogło by to trwać gdyby nie ciało co się zbuntowało ,,,:) Pilnie potrzebuję naprawy ,zapasowych części brak  i byłam już krok od załamania bo czuję się coraz gorzej borelia niszczy mi kręgosłup ,Bóle stały się codziennością a najgorsze ,że wysiada mózgownica .Stany otępienia i jak mówią mgły umysłowej przestały być sporadyczne .Pamięć ,plany ,marzenia ...wszystko zaczęło zanikać .Ktoś kto tego nie doświadczył nie zrozumie o co chodzi ,jak to jest ...Jak wielkim wysiłkiem robi się zwykłe rzeczy.Zakupy stają się wyzwaniem ,nie rozumie się o czym jest książka ,lub film . Jak całym wysiłkiem woli staram się skupić na tym co się do mnie mówi . Jak nie można sklecić 2 sensownych zdań.Nadal robię dużo literówek ,błędów ,które kiedyś nie miały miejsca ale nareszcie nabrałam ochoty na pisanie ,co widać po moich dzisiejszych wypocinach .Piszę już z 5 godz ,i jeszcze nie mam dosyć,pobolewa mnie kark ale zachłannie chcę wykorzystać niespotykany od dawna przypływ myśli i energii .Sama jestem zdumiona co się ze mną dzieje .
Poczułam ,że wracam do siebie -psychicznie -normalnie myślę ,może nieco chaotycznie  ale chce mi się pisać jakby coś mi się w głowie nagle odkorkowało .To naprawdę bardzo dziwne ,rodzina wie jak bardzo byłam apatyczna a przyjaźnie mi się porozpadały bo nie byłam w stanie ich pielęgnować -egzystowałam w dziwnym stanie czując jakby nagle ktoś mi dopisał z 30 lat życia .czułam , zachowywałam i poruszałam się jak 80 letnia babcia choć myślę że obraziłam w tym momencie 80 latki -wiele z nich zachowuje świeży umysł i radość znacznie dłużej.Nie widziałam dla siebie nadziei .Były dni ,że najchętniej położyłabym się i umarła .
Stał się cud od 3 dni budzę się do życia i dlatego zaczęłam pisać bloga ,by jeśli to tylko chwilowa poprawa to chcę móc chociaż czytając wrócić do tego entuzjazmu ,który obecnie czuję .
Dziś już idę spać ,jutro napiszę co spowodowało taką zmianę .Sama w to jeszcze nie wierzę .
Powiem tylko :Dziś NIC mnie nie bolało .
Nie chce mi się wierzyć ,że wysiedziałam tyle godzin pisząc .Do jutra